Kolumbia to kraj nam, Polakom, wciąż jeszcze niewiele znany, a mający wiele do zaoferowania. Od roku mam przyjemność tu mieszkać, zapraszam więc na 10 rzeczy, których nie wiedzieliście o Kolumbii!
1. W Kolumbii jest bezpiecznie!
„O matko! Mieszkasz w Kolumbii, w Medellín?! A nie boisz się?” – to najczęstsze, co słyszę od moich znajomych w Polsce. Wiadomo, wszyscy oglądają „Narcos” i wyobrażają sobie, że Pablo Escobar lub jego spadkobiercy nadal tu królują. Zawsze chętnie rozwiewam wątpliwości na ten temat, ponieważ Kolumbijczycy to fantastyczni ludzie i jest im bardzo przykro, kiedy pierwsze skojarzenie obcokrajowca to „Kolumbijczyk = przemytnik kokainy”. Dlatego warto przypomnieć, że Pablo Escobar zmarł 27 lat temu (całkiem dawno), co poważnie osłabiło kartele narkotykowe. W kolejnych latach bezpieczeństwo stopniowo wracało do kolumbijskich miast, potem wsi. Obecnie większość grup partyzanckich „guerrillas” została rozbrojona. Walka z konfliktem zbrojnym to tak naprawdę temat na osobny artykuł, dlatego przytaczam tylko najważniejsze fakty.
Mieszkam w Medellín od roku, chodzę po ulicach dzielnic bardzo luksusowych i bardzo ubogich, i jestem cała i zdrowa! Nie tylko nic mi się nie stało, ale też nie widziałam, żeby ktoś został zaatakowany lub ktoś komuś groził bronią (co zdarzało mi się widzieć na przykład w Argentynie). Tylko raz zaczął iść za mną pan o podejrzanym wyglądzie. Nie zdążyłam się nawet porządnie przestraszyć, kiedy zza rogu wyskoczył policjant. Jak widać można się tu czuć jak najbardziej bezpiecznie. Chyba że ktoś koniecznie chce sprowokować i wymachuje na ulicy smartphonem ostatniej generacji, tudzież portfelem wypchanym dolarami, ale myślę, że takiemu komuś w Polsce też by nie uszło na sucho.
2. Góry, wszędzie góry!
Jeśli lubisz górskie wspinaczki, Kolumbia to kraj, który koniecznie musisz odwiedzić. Jak wiadomo, Andy to najdłuższe na świecie pasmo górskie – w przybliżeniu 7 tysięcy kilometrów. Andy można podziwiać w 7 krajach Ameryki Południowej, ale tylko w Kolumbii ma miejsce fenomen „roztrojenia”, czyli podziału na trzy gałęzie: Wschodnią, Zachodnią i Centralną. Chociaż najwyższy szczyt kolumbijskich Andów ma aż 5750 m n.p.m. (Nevado de Huila), to jest stosunkowo niski w porównaniu do argentyńskiego Aconcagua (6960 m n.p.m.).
Kolumbijskie Andy mają tę zaletę, że są w sporej części zamieszkane. Sama od kilku miesięcy zajmuję domek na wyskości około 2500 m n.p.m. i z uśmiechem wspomninam jak kiedyś z przejęciem zdobywałam nasze polskie Rysy. Medellín jest otoczone górami, na których zboczach wyrosły całe osiedla. Wyobraźcie sobie jak pięknie „błyszczą” te zbocza, gdy zapada zmrok i w każdym domu zapala się światło!
Widok na zbocza gór w Medellín – fot. A.H. Formella
3. Aż dwa oceany!
Gór w Kolumbii jest dużo, ale morza jeszcze więcej. Mówi się, że „50% Kolumbii to morze”, a dokładnie Morze Karaibskie zajmuje 28,46% granic, a Ocean Spokojny 16,40%, czyli plaż do wyboru mamy naprawdę dużo, bo aż 2900 kilometrów! Do wyboru, do koloru!
Kiedy już tam się wybierzecie, warto zobaczyć: El Hoyo Soplador na wyspie San Andrés – ciekawe i zabawne zjawisko spowodowane siłą przypływu, który wypycha fontannę powietrza i wody, mocząc zdezorientowanych turystów. W Necoclí możecie podziwiać narodziny żółwi Canaá (jeden z największych gatunków żółwia na świecie), koniecznie pojedźcie tam w kwietniu. Za to wielbicielom nurkowania polecam wybrzeża Santa Marta, Cartagena i wyspy San Andrés i Isla Fuerte, gdzie można podziwiać rafy koralowe. Kolumbia może się pochwalić 2860 km raf koralowych!
4. 400 rodzajów owoców
Po górskich wspinaczkach i pływaniu na pewno zgłodnieliście, więc czas na kosz owoców tropikalnych. Mango każdy zna i pewnie lubi, ale czy znacie wszystkie ich rodzaje? Tutaj możecie spróbować przynajmniej cztery. Jednak czemu nie posmakować czegoś nowego?
Z pewnością obowiązkowa jest papaja, owoc z rodziny melonowatych, który jest integralną częścią kolumbijskiej codzienności i dorobił się powiedzonka „no dar papaya”, czyli „nie dawaj papai”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „nie zwracaj na siebie uwagi, bo cię spotka nieprzyjemna niespodzianka”. Chodzi tu na przykład o wspomniane już wymachiwanie nowym smartphonem 😉
Jeśli znaliście papaję, to może zaskoczy Was ganábana – duży, kolczasty owoc, z biały miąższem, z którego robi się pyszne soki i desery.
Na wybrzeżu Oceanu Spokojnego, w części zwanej Chocó, szczególnie ceni się owoc zwany borojó. Jest on okrągły, brązowy, wielkości dużej pomarańczy i posiada wysokie właściwości odżywcze (witamina C, B1, B2, fosfor, żelazo, magnez i inne). Mieszkańcy Chocó podkreślają, że borojó jest wspaniałym afrodyzjakiem.
Duży wybór owoców u lokalnego sprzedawcy – fot. A.H. Formella
5. Mrówka na przystawkę
Skoro o afrodyzjakach mowa, warto poznać hormigas culonas, czyli jadalne mrówki. Nazwę możnaby przetłumaczyć jako „mrówki o dużych pośladkach”, co zresztą widać gołym okiem. Poza tym insekty te mierzą około dwóch i pół centymetra. Dobra wiadomość dla zwolenników minimalizmu w kuchni: do przygotowania tego przysmaku potrzebny nam jest tylko olej, patelnia i mrówka. Kiedy już się uraczymy, możemy się cieszyć wszystkimi dobroczynnymi efektami tej przystawki. Kolumbijczycy zapewniają, że hormigas culonas działają nie tylko jako afrodyzjak, lecz również jako środek przeciwbólowy. Zatem precz z ibuprofenem, niech żyją mrówki!
6. Tropikalna mieszanka smaków
Jestem wielką amatorką sera i zawsze krew się we mnie burzyła, gdy widziałam kogoś zajadającgo się chlebem z serem i dżemem. Obecnie w Kolumbii jestem zmuszona odejść od mojej „smakowej ortodoksji”, ponieważ tutaj miesza się słodkie ze słonym, ryż z ziemniakami, ketchup z majonezem, a sera dodaje się do lodów.
Przykładem ciekawego połączenia smaków jest ryż z kokosem. Danie to pochodzi z kolumbijskiego wybrzeża i podaje się je ze smażoną rybą. Wbrew nazwie – nie chodzi tu o ryż posypany kokosem, ale o ryż gotowany w mleku kokosowym. Niektórzy dodają jeszcze rodzynki. Jak smakuje? Ani słodko, ani słono – po prostu tropikalnie!
7. Kwiaty mają swoje święto
Jesteśmy już najedzeni, możemy zatem ruszyć w dalszą podróż. Południowoamerykańskie karnawały są dość powszechnie znane. Kolumbia może się też niejednym karnawałem pochwalić. Jeśli jednak jesteś wielbicielem kwiatów, koniecznie przyjedź w sierpniu do Medellín na Feria de las Flores! Czeka Cię tu 10 dni podziwiania misternie układanych „silletas”, czyli pięknych kompozycji kwiatowych o rozmiarach między 2 a 3 metry, które niesione są na plecach przez swoich twórców. W różnych miejscach Medellín są organizowane pokazy układania „silletas”, połączone z koncertami i degustacją miejscowych produktów. Ostatniego dnia można obejrzeć defiladę „silleteros” (czyli artystów kwiatowych) i kibicować w konkursie na najpiękniejszą kompozycję.
„Feria de las Flores” – fot. A.H. Formella
8. Kolejką linową do pracy?
Wiecie już, że Kolumbia jest bardzo górzystym krajem. Wiele ważnych miast jest położonych w górach. Od Bogoty (stolicy) zaczynając, poprzez Bucaramanga, Medellín, na Cali kończąc. Tego rodzaju architektura miejska wymaga kreatywnych rozwiązań. Za takie z pewnością można uznać Metrocable w Medellín. Na pierwszy rzut oka przypomina kolej linową (sześcioosobowe kabiny poruszjące się po linie), ale tak naprawdę wiele się od niej różni. Metrocable nie służy celom turystycznym. Jest integralną cześcią metra i jego głównym celem jest połączenie osiedli wybudowanych na zboczach gór z resztą miasta. Metrocable ma kilka linii, a każda po kilka stacji. Dla wielu osób, dojeżdżających codziennie do pracy, skróciło ono czas podróży o godzinę. Zmniejszyło też izlolację tych dzielnic, najczęściej uboższych od reszty miasta. Poza swoją praktyczną stroną, istotną dla mieszkańców, z punktu widzenia turysty metrocable jest naprawdę fantastyczną przygodą.
Metrocable w Medellín
9. Sukienka na toaletę – czyli tajemnice kolumbijskiego domu
Uważam, że wiele na temat danego narodu mówi sposób budowania domów/mieszkań. Jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć o Kolumbijczykach, warto ich odwiedzić. Zostaniemy z reguły zaproszeni do domu lub przestronnego mieszkania. Jeśli będzie ono w starym stylu, w środku domu znajdziemy patio z roślinkami oraz kącikiem do prania. W nowszych mieszkaniach też zobaczymy wiele otwartych przestrzeni, a kącik do prania przytulony będzie do kuchni lub łazienki. Zewsząd czuć będziemy świeże powietrze, ponieważ często dach ma celowo umieszczone prześwity albo w niektórych miejscach nie ma go wcale. Dom Kolumbijczyka potwierdza jego podstawowe cechy narodowe: otwartość, porządek, pracowitość i elegancję.
Nie zdziwmy się przy myciu rąk, że nie doczekamy się ciepłej wody. W kranie jej nigdy nie ma. Ręce, naczynia, pranie, do wszystkego używa się zimnej wody. Tylko pod prysznicem możemy sobie pozwolić na luksus ciepła. Skoro już udajemy się do łazienki, czeka nas spotkanie ze szczytem elegancji: sukienka na toaletę! W wielu kolumbijskich domach możemy się spotkać ze specjalnym ubrankiem nakładanym na toaletę. Zatem w Kolumbii mamy „el vestido de baño”, czyli kostium kąpielowy i „el vestido del baño”, czyli sukienkę na toaletę. Myślę, że ten oryginalny drobiazg świadczy o kolejnej cesze moich gospodarzy, mianowicie o kreatywności!
10. Wszystko co chcesz z dostawą do domu!
Kolejna rzecz, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła w Kolumbii, to możliwość zamówienia do domu prawie wszystkiego: od jedzenia aż po lekarza. Te usługi rozwinęły się jeszcze bardziej w czasach pandemii, ale już przedtem nie było z nimi większego problemu. Potrzebowałam kiedyś „na już” tabletki od bólu głowy. W domu nie było, więc moja kolumbijska rodzina po prostu zadzwoniła do apteki i zaraz zjawił się pan ze zbawiennym lekiem. Tak samo można zadzwonić do osiedlowego sklepiku i poprosić o jajka czy awokado. Nie musi być to „sieciówka”, żeby była możliwość zamówienia do domu.
Szczytem mojego zdziwienia było pogotowie dentystyczne z dojazdem do pacjenta. Dentysta wraz z asystentem wnieśli specjalistyczny fotel na trzecie piętro, zrobili mi zdjęcie rentgenowskie, znieczulenie i tak oto pozbyłam się niemiłosiernie bolącego zęba – bez wychodzenia z domu!
Mam nadzieję, że ten tekst zmotywował Was do nauki hiszpańskiego i przyjazdu do Kolumbii. A zatem, ¡hasta la vista!
Ten tekst został napisany przez lektorkę hiszpańskiego Futuro – Anię. Przeczytaj więcej o Ani i zapisz się na lekcje hiszpańskiego online tutaj.
Jestem Kolumbijką i zafascynował mnie ten artykuł. Tak wygląda w Kolumbii i jest o wiele więcej ciekawostek do poznania. Pozdrawiam wszystkich,